Zawsze, gdy próbuję odnaleźć początek swojej historii
zaczynam plątać się w niewdzięcznej pajęczynie wspomnień. Dopiero dzisiejszego dnia tak naprawdę zdałam
sobie sprawę, że przypuszczalny początek mojego kruchego istnienia zaczął się w
dniu, gdy Cię poznałam. Wakacyjny upalny dzień, byłam pięcioletnią szczerbatą
dziewczynką, dość cichą zakompleksioną i ubogą w przyjaciół. Żadna z nas nie
pamięta dokładnej daty, było lato, upał, samotna pięciolatka biegająca po swoim
ogródku, po co nam więcej informacji?
Tak naprawdę pamiętam tą historię jedynie z twoich
opowieści. Szłaś do jakieś dziewczynki kilka domów wyżej, dostrzegłaś moją postać
przed domem. Nie znałaś mnie, ale twoi znajomi z podwórka dużo o mnie mówili.
Uważali, że jestem od nich lepsza i fajnie byłoby mieć koleżankę z dużego domu,
podczas, gdy oni cisną się w małym mieszkanku. Z perspektywy czasu wątpię, byś
była równie pusta, co oni. Zawsze biła od ciebie niesamowita szczerość, poza
tym nawet, gdy byłaś dzieckiem uważałam cie za jedną z mądrzejszych osób, jakie
kiedykolwiek miałam okazję poznać.
Podeszłaś bliżej,
przedstawiłaś się. Pamiętam to, jak przez mgłę, wydaje mi się, że to ja
zaprosiłam cię do siebie, a ty pośpiesznie pobiegłaś domu pytając mamę o zgodę.
Wróciłaś po kilku minutach… tak,
naprawdę wróciłaś. Do tej pory twierdzisz, że znakiem rozpoznawczym naszego
pierwszego spotkania było jedzenie arbuza przed drzwiami mojego domu, cóż…
wierzę ci ;)
Po tych kilku latach, siedzę otępiona przed ekranem
komputera i wiesz, jakie pytanie zaprząta mi głowę? Co do cholery skłoniło cię,
żeby podejść do tak niewyrazistego dziecka jak ja? Ciekawość? Pragnęłaś
przekonać, się, kim tak naprawdę jest ta dziewczynka w dwóch kucykach, którą oszukują
wszyscy twoi koledzy, chcąc podziwiać ogródek z niepokaźnym basenem? Wszystkie
dzieciaki z twojego podwórka robili ze mnie bogate dziecko, takie, które ma
lepiej, bo może pluskać się w basenie. Basen! Rozumiecie?! Dzieci zadawały się
ze mną, bo miałam pieprzony basen!
Teraz już go nie ma, rodzice złożyli go pozwalając, by
kurzył się gdzieś w koncie zabrudzonej piwnicy.
Przyjaciółko? Chyba mogę się tak do Ciebie zwracać …zdajesz
sobie sprawę w jak dużym stopniu ten dzień zaważył na naszym życiu? Jak bardzo
nas zmienił, jak bardzo oddziaływał na ukształtowanie naszych charakterów, na
naszą osobowość, wrażliwość… jak bardzo zmienił nasze dusze?
Wakacyjny dzień, upał, bezlitosne promienie powoli zachodzącego
słońca prażyły naszą bladą skórę. Właśnie w tym dniu chwyciłam pomocną dłoń,
którą do mnie wyciągnęłaś. Co więcej, nie wahałam się, po prosu ją złapałam
dostając od ciebie, szczęście, zaufanie, wiarę, nadzieję, siłę, pomoc, oddanie
i twoją piękną przyjacielską miłość. Jedni stwierdzą, że otrzymałam
błogosławieństwo inni natomiast uznają, że podarowałaś mi przekleństwo, bowiem
powszechnie wiadomo, że w momencie, gdy pomocna dłoń powoli ulotni się we mgle
rozpaczy nasz upadek jest milion razy boleśniejszy, ponieważ był zaopatrzony w
zatrutą nadzieję, która niegdyś pozwalała nam przetrwać.
Wróćmy teraz do teraźniejszości. Co tak naprawdę się zmieniło?
Nadal mieszkasz obok mnie, na najwyższym piętrze swojego budynku, nadal
przeklinam dzień, w którym twoi rodzice zdecydowali się na zakup mieszkania na
samej górze, przez co muszę wspinać się po tych cholernych schodach tyle pięter
w górę, a ty wciąż odpowiadasz, bym przestała marudzić. Ty nadal jesteś
blondynką, ja nadal mam ciemne włosy, kolor naszych oczu także się nie zmienił.
Wygląd fizyczny uległ dostrzegalnej zmianie, jednakże wewnątrz pozornie to
wciąż my. Ja i ty, ty i ja… przyjaciółki, tak?
Kiedy byłyśmy dziećmi spędzałyśmy ze sobą całe dnie, moja
mama z czasem dostawała białej gorączki, gdy kazałam jej zaprowadzić się pod
drzwi twojego mieszkania. Wymyślałyśmy miliony przeróżnych zabaw, śmiałyśmy
się, żartowałyśmy i niemal każdego dnia
toczyłyśmy ze sobą wojny. Tak, właśnie, każde nasze spotkanie kończyło się
kłótnią, a wtedy nasz mały świat rozpadał na drobne kawałeczki…jejku po tylu
latach to wszystko wydaje się takie zabawne.
Z biegiem czasu, gdy parzę na to wszystko, co działo się
między nami wydaje mi się, że nasza znajomość miała szalenie mocne i wytrwałe
fundamenty. Byłyśmy przy sobie w
krytycznych chwilach wspierając się nawzajem.
Pamiętasz ten dzień, gdy straciłam przytomność, a ty biegłaś do moich
rodziców po pomoc? Pomijając męczące dwa dni spędzone w szpitalu wspominam tą
historię bardzo miło, bo właśnie po tym zdarzeniu zdałam sobie sprawę, kim tak
naprawdę dla mnie jesteś. Kimś bardzo
ważnym, moja droga; )
Wyglądam przez okno przy włączonym świetle. Wiesz, że
właśnie. Cię obserwuję? Wychodzisz z psem na spacer, zatrzymujesz się i
czekasz, aż obwącha kolejny krzaczek, jednak po chwili ciągniesz za smycz chcąc
go ponaglić, a on się nie opiera. Idziesz dalej i znikasz za ścianą budynku…
nawet nie spojrzysz w moje okno.
Niektóre sprawy są trudne do pojęcia, a co dopiero do
wyjaśnienia. W gwoli ścisłości drodzy czytelnicy, ja i dziewczyna, której
imienia wam nie zdradzę nadal się przyjaźnimy, słaby płomyk nadziei nadal się
tli, jeszcze nie zgasł, jeszcze nie…
Z biegiem lat, gdy wkraczamy w dorosłość stare kontakty
zaczynają zanikać, a ludzie, bez których niegdyś nie wyobrażaliśmy sobie życia
po porostu się ulatniają, niczym mgła. Robią to tak bezszelestnie, że nawet nie
zdajemy sobie z tego sprawy. Ale między
nami nic takiego nie miało miejsca, bo nadal coś nas łączy, nigdy w to nie
wątpiłam. Chciałabym jednak wiedzieć, co
się z nami stało. Możesz mi to wytłumaczyć? Wciąż szukam błędu w sobie…
doszukuje się milionów różnych powodów, ale żaden z nich nie jest na tyle
mocny, by dać mi pewność, że właśnie o to tutaj chodzi.
To przeklęte uczucie, gdy masz świadomość, że coś jest tak
blisko, a zarazem tak daleko. Chcesz po to sięgnąć, wyciągasz swoją kruchą
dłoń, dzielą cię zaledwie centymetry od pożądanego celu i… po prostu się
wycofujesz. Możecie mi wierzyć, tutaj nie chodzi o żadną niewidzialna barierę,
która odpycha nas od pragnień, tutaj chodzi o nas.
Przez cały teks roztkliwiam się nad jednym, by wreszcie
dobrnąć do mało zadowalającego celu. Pięciosekundowa bomba szczerości…
przygotujcie się.
Każdego dnia umieram z rozpaczy, bo moje serce rwie się do
wyjawienia ci tej cholernie toksycznej prawdy.
Ale ja mu na to nie pozwalam, po prostu nie mogę. Nadal jesteśmy sobą, to nadal my, tylko
trochę inne. Pytałam, co się zmieniło,
teraz już wiem. My…
Tak cholernie trudno jest dźwigać świadomość, że między
tobą, a osobą, której poświęciłeś dziesięć tak życia nie ma już nic oprócz
wspólnej przeszłości. Za bardzo się
różnimy, kochana. Ty jesteś blondynką, ja brunetką… brzmi tak błaho. Macie świadomość, że w każdym duecie jest ten
gorszy… tak jest zawsze kochani. W tym oto pięknym duecie to ja zawsze byłam tą
gorszą, pod każdym względem. Tak właśnie, przyznaję się do tego, na dodatek
publicznie.
Jesteśmy ze sobą tak szczere… nigdy nie mówię ci, co tak
naprawdę czuję. Zawsze, gdy się widujemy to ty ciągle mówisz, o wszystkim:
znajomych, chłopaku, szkole, domu, a ja siedzę cicho jak mysz głowiąc się, co
mogłabym ci opowiedzieć. Nie mamy już wspólnych tematów, co jest niezwykle
dobijającym i niemalże niepodważalnym faktem. Wiesz, co jest zabawne? To, że niemal każde
twoje słowo odbieram jak cios. To bez znaczenia, że zadajesz je nieświadomie,
mimo wszystko bolą i to cholernie.
Czasami mam ochotę po porostu poprosić, żebyś się zamknęła, ale przecież
wiesz, że nigdy nie mówię tego, co myślę.
Każda klęska jest niezwykle bolesna, dobijająca i trudna do
pogodzenia. Chwilami, by nie tracić resztek skąpej nadziei przekonuję się, że
te wszystkie nie negatywy, to po prostu wyolbrzymione i posklejane zlepki wspólnych
spotkań.
Pomimo bolesnej prawdy, które z każdym dniem dociera to do
mnie coraz bardziej, pomimo huraganu toksycznych myśli i plątaniny przykrych
wspomnień powinnaś wiedzieć, że nigdy nie wątpiłam w to, że nasza przyjaźń była
tą prawdziwą, wyjątkową, jedyną i niepowtarzalną. Ból ściska mnie za serce, gdy
jestem zmuszona do użycia czasu przeszłego. Ale to nic, bo już zawsze będziesz
zajmować wyjątkowe miejsce w moich życiu.
Droga Przyjaciółko, pomimo wszelkiego bólu i głęboko
zakorzenionego tragizmu, który starałam się tutaj przekazać, powinnaś wiedzieć,
że nasza znajomość była jedną z piękniejszych rzeczy, które spotkały mnie
podczas mego krótkiego, nastoletniego życia. Wiedz, że byłam zaszczycona twoją obecnością.
~*~
Serdeczne gratulacje dla najwytrwalszych, którzy nie zasnęli w połowie czytania, wielkie dzięki ! ; )
Jedno-parta dedykuję kochanej Wer ; ) Dzięki za wsparcie i każde miłe słowa skierowane do mojej osoby ;) Kocham Cię słońce ;*
Udanego weekendu, do następnego ;*
Kar
Jej! Chyba będę pierwsza <3.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pomysł na bloga ;-) Jest taki... inny. Wygląd bloga też jest cudowny ♥
Co do notki... podoba mi się jak każda. To co robisz, ze słowami to po prostu... magia. Każde słowo jest niepowtarzalne i magiczne. Strasznie zazdroszczę talentu. Byłoby dla mnie zaszczytem gdybyś zechciała odwiedzić jednego z moich blogów ;-) Jesteś genialna. Czekam na następną
To jest perfekcyjne, Car. Twój najpiękniejszy tekst. Naprawdę... zrobiłaś ogromny postęp i nawet nie wiesz jak bardzo dumna z Ciebie jestem! Mój mały Aniołku, jesteś wielka w tym, co robisz :)
OdpowiedzUsuń[sweet-mistakes.blog.onet.pl]
Przeszłaś samą siebie. Z każdym nowym partem przypominam sobie jak wielki talent posiadasz.Identyfikuję się praktycznie z każdym słowem tego tekstu. Czytając go miałam 'gęsią skórkę'. Jest pięknie, po prostu. :) x
OdpowiedzUsuńKochana.. jesteś geniuszem... wiem, wiem, mówiłam Ci to już 100 razy .Już brakuje mi pomysłów jak jeszcze wyrazić w słowach twój talent, a jednak Tobie nie brakuje słów i za każdym razem zaskakujesz mnie jeszcze bardziej i bardziej. Uwielbiam tego bloga.. cały ten pomysł.. jest taki oryginalny. To taki zlepek wszystkiego, co tkwi w naszych sercach. Przedstawiasz świat w prawdziwych barwach, dzięki Tobie można poznawać świat z innego punktu, niby tak oczywistego, ale często niezauważalnego przez większość. To się nazywa nieprzeciętny talent! Ten tekst jest przepiękny i czekam na nastepne :)
OdpowiedzUsuńNo hej. Jak widać znowu dodaje komentarz z dużym poślizgiem - strasznie Cię za to przepraszam. Niestety, zajęć coraz więcej, a doba nadal ma tylko 24 godziny.
OdpowiedzUsuńNotka jest niesamowita. I prawdziwa. Strata przyjaciela boli najbardziej, a Ty opisałaś to w niesmowity sposób, pokazując jak bardzo złożone są uczucia temu towarzyszące. To nie jest tylko proste "spieprzyłam", ale też "to nie tylko moja wina". Ludzie się zmieniają, a relacje między nimi czasem nie wytrzymują próby czasu. Wszystko się kiedyś w końcu kończy, nieprawdaż?
Twój język, styl, słownictwo... jak zawsze się rozpływam :D Naprawde masz talent i potrafisz przelać na papier myśli, które niewypowiedzane gnieżdżą się w głowach większości z nas, nie mogąc znaleźć ujścia.
Czekam na następną notkę i zapraszam do mnie! xxx
+ Nawiązując do naszej rozmowy na gg... obaczaj sobie zespół Daughter, naprawdę warto ;)
[http://xeverlastinglovex.blogspot.co.uk/}