19 sierpnia 2012

Miłość nie jest łatwa


               „ Skarbie, wiem, że miłość nie jest łatwa, 
                           ale jestem pewien, że warto spróbować „ – Justin Bieber

~*~ 

- Kto powiedział, że nie jesteś piękna? Kto tak powiedział? – Wyśpiewałam ostatnie słowa swojej piosenki zacierając z zaróżowionych policzków kilka słonych łez, które pozostawiły na mojej skórze morką stróżkę.
Wzięłam głęboki oddech i wykrzyczałam do mikrofonu słowa podziękowania przerywając, co kilka sekund, aby zaczerpnąć powietrza do płuc. Czułam jak stróżka potu spływa po mojej skroni, a serce uwięzione w klatce piersiowej nie przestaje walić jak oszalałe. Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że ono biło dla nich. Dla moich fanów.
Przymknęłam powieki czując, że łzy na nowo napływają mi do oczu.
- Dziękuję, kocham was! - wyszeptałam po raz kolejny słysząc, że okrzyki radości i wzruszenia nasilają się z każdą sekundą i z każdą kolejną łzą spływającą po moich policzkach.
Uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam machając do tłumu fanek, nie mogąc przy tym ukryć wzruszenia. Tak wiele im zawdzięczałam.
- Dziękuję za siłę, którą mi dajecie, mam nadzieję, że wy również ją ze mnie czerpiecie! – powiedziałam na zakończenie pochylając się nieco, aby uścisnąć dłonie swoich aniołów.
Tłum fanek podskakiwał wymachując rękami w moją stronę. Tak bardzo żałowałam, że nie mogę uściskać każdej z nich i powiedzieć z osobna jak wiele dla mnie znaczy.
- Dziękuję – powiedziałam z uśmiechem chwytając dłoń drobnej brunetki.
Dziewczynka uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Oddaliłam się od niej kierując się w stronę wyjścia.
Przybiłam piątkę pięcioletniej dziewczynce w dwóch kucykach, zaraz po tym mała krzyknęła, że mnie kocha. Chciałam powiedzieć, że ja również bardzo ją kocham, ale było już za późno zniknęłam za ciemną kotarą, a wokół mnie momentalnie pojawili się moi bliscy.
Poczułam na ramieniu dłoń swojej stylistki, która prowadziła mnie do garderoby.
Z każdym krokiem krzyki cichły, aż w końcu zupełnie przestałam je słyszeć.
Idąc korytarzem wytarłam jeszcze mokre policzki chcąc zmyć smugi łez, które na nich pozostały.
Chciałam do nich wrócić, wrócić do fanów i rzucić się w ich tłum, uścisnąć ich, zaśpiewać kolejną piosenkę, tak bardzo chciałam dać im jeszcze więcej siły, którą mi przekazali. 
- Dobra robota – usłyszałam za plecami.
- Dzięki – szepnęłam i uśmiechnęłam się blado.
Pchnęłam drzwi swojej garderoby uchylając je lekko.  Odwróciłam się na chwilę chcąc powiedzieć kilka słów do swojej niezastąpionej ekipy, jednak głos zabrała moja rodzicielka.
- Jestem z Ciebie taka dumna kochanie – usłyszałam z jej ust.
- Dzięki mam… - nie pozwoliła mi dokończyć, bo przytuliła mnie do siebie gwałtownie – Kocham cię – szepnęłam do jej ucha.
- Ja ciebie też córciu – odparła po chwili.
Czułam jak gładzi dłonią moje plecy, i moczy swoimi łzami moje nagie ramię.
- Mamo! – jęknęłam odsuwając się gwałtownie – Obiecałaś – popatrzyłam na nią srogim wzrokiem przypominając sobie, kiedy kilka tygodni temu cała zapłakana pociągając nosem obiecała, że już nigdy nie będzie płakać po moim koncercie, mimo iż ja robiłam to niemal za każdym razem.
- Przepraszam – mruknęła zmieszana odwracając głowę w drugą stronę – Powinnaś odpocząć, nie będziemy ci przeszkadzać.
Posłałam jej uśmiech pełen wdzięczności. Byłam jednocześnie wykończona i niesamowicie szczęśliwa, czułam się spełniona, ten wspaniały tłum fanów, który zastałam przed sceną dał mi ogromną siłę udowadniając, że to, co robię ma sens. Nie poświęcam się na darmo… w końcu każda miłość ma swoje ofiary.
Wszyscy rozeszli się w swoją stronę, a ja zostałam sama w opustoszałym korytarzu. Przez chwilę wpatrywałam się z drzwi od garderoby, na których widniało moje imię i nazwisko.  Po kilku minutach uznałam, że chyba muszę w końcu tam wejść i zacząć się przebierać, skoro za godzinę mieliśmy wracać do Ameryki. Nie mogłam uwierzyć, że moja trasa tak szybko dobiegła końca, miałam wrażenie, jakby dopiero się zaczęła.
Drewniane drzwi zaskrzypiały zaraz po tym, jak przekroczyłam próg,. W dużym, prostokątnym lustrze ujrzałam swoje odbicie.
Wyglądałam na szczęśliwą, choć pod maską z makijażu kryło się zmęczenie zmieszane z długo dniowym oczekiwaniem.
Kochałam swoich fanów, ale jego również.
Podczas tej trasy wielokrotnie głowiłam się, czy mój ukochany umiera z tęsknoty tak bardzo jak ja.
Codzienne długo godzinne rozmowy i masa napisanych esemesów nie wystarczyły. Czułam się jakby cząstka mnie pozostała na drugim końcu świata… może tak właśnie było.
…Kiedy mocowałam się z zamkiem nie mogąc dosięgnąć do tego przeklętego suwaka, który nieustannie się zacinał usłyszałam dźwięk przychodzącego esemesa. Omal nie rozdarłam ulubionej sukienki biegnąc do telefonu.
Kilka sekund przed otwarciem wiadomości czułam, że moje serce na nowo przyśpiesza, ponownie tłukło się oszalałe z tęsknoty za ukochanym.
„ Nie zdążę przylecieć w najbliższych dniach do Ameryki, nagrywanie mi się przedłużyło, nie dam rady nawet na ostatni lot. Przepraszam kochanie, kocham cię i bardzo tęsknię – Justin „
Nie, nie, nie to nie może być prawda. Zaczęłam pośpiesznie wystukiwać poszczególne literki na klawiaturze telefonu nie zważając na fakt, iż łzy uniemożliwiły mi widoczność. Klikałam przyciski na oślep na zważając na błędy ortograficzne, które popełniam.
Justin, tak bardzo chciałabym znaleźć się teraz w twoich ramionach.
Drzwi do garderoby gwałtownie się otworzyły. Uniosłam głowę spoglądając w stronę wejścia zapłakanymi oczami.
- Skarbie, co się stało? – usłyszałam głos mamy, która w mgnieniu oka znalazła się tuż przy mnie tuląc mnie do swojej piersi.
Pozwoliłam jej się przytulić napawając się słodkim zapachem jej ukochanych perfum.
- Tak bardzo chciałabym go w końcu zobaczyć – powiedziałam łamiącym się głosem pokazując jej ekran swojej komórki.
~*~
 -Myślę, że ta wersja jest najlepsza – usłyszałam entuzjastyczny głos, który rozbrzmiał gdzieś koło mojego prawego ucha.
Kiwałem się w rytm muzyki zupełnie się na niej nie skupiając. Dręczyły mnie zbyt namolne wyrzuty sumienia.
- Justin! Justiiiin !
Ktoś uderzył mnie w ramię w prawe ramie. Syknąłem i złapałem się za bolące miejsce odwracając głowę w stronę mojego „ napastnika”
- Nie musiałeś – mruknąłem oburzony – przecież doskonale cię słyszałem.
- Z pewnością właśnie z tego powodu nie odpowiadałeś przez te kilka minut – stwierdził Scooter spoglądając na mnie z politowaniem.
Odwróciłem głowę w drugą stronę nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia.
Zastukałem palcami w drewniany blat i pokiwałem głową wsłuchując się w muzykę, która sączyła się z głośników.
- Tak, to zdecydowanie najlepsza wersja – przyznałem rację swojemu menagerowi – Popracujemy jeszcze nad kilkoma niedociągnięciami i myślę, że dzisiaj będziemy mieli gotowy kolejny kawałek.
Utwór się skończył. W pokoju zapadła błoga cisza. Żaden z nas nie odezwał się słowem nie chcąc jej przerywać. Oboje nad czymś intensywnie myśleliśmy, przypuszczałem nawet, że na ten sam temat.
- Justin to twoja praca – odezwał się w końcu łagodnym głosem.
- Wiem to – odparłem próbując powstrzymać wybuch goryczy, który kumulował się we mnie od samego rana – Nie chcę nikogo zawieźć, wiem, że nagrywam płytę i powinienem się na niej skupić, ale przecież nie mogę wyłączyć swoich emocji, nie mogę na ten czas przestać jej kochać i tak po prostu przestać o niej myśleć. Jest dla mnie ważna, zrozum.
- Heej – szepnął przejęty wstając z krzesła i delikatnie poklepał mnie po ramieniu – Wiem, że ją kochasz, wiem, też, że to była trudna decyzja, ale robisz do dla swoich Beliebrs, nie zapominaj o tym.
- Wybieranie między Beliebers, a osobą, która liczy się dla ciebie równie mocno, co oni jest trudny – stwierdziłem wpatrując się w niewidzialny punkt przede mną - A najgorsze jest to, że bez względu na to, kogo wybiorę i tak będę miał wyrzuty sumienia – mruknąłem niepocieszony.
- Justin…
- Tak, wiem, to moja praca! – przerwałem mu wstając gwałtownie – Kocham moje Beliebers i Sel, ale czasami jest trudno, miłość nie jest prosta, nigdy nie będzie, ale w porządku cieszę się, że mam przy sobie swoich fanów i tak wspaniałą dziewczynę. Jestem dużym chłopcem, nie musisz mi już tłumaczyć, że czasami trzeba z czegoś rezygnować, żeby coś zyskać.
Westchnąłem przeciągle.
- Jestem z ciebie niesamowicie dumny – odparł obdarowując mnie wesołym uśmiechem.
- Nagrajmy to w końcu – stwierdziłem zacierając ręce i otworzyłem drzwi do pokoju nagrań. 

~*~
Na lotnisku czekał na mnie wyjątkowo duży tłum. Fani wykrzykiwali moje imię, piszczeli ze szczęścia, niektórzy uronili także kilka łez.
Częstowałam ich promiennym uśmiechem składając kilka autografów.
Byłam wdzięczna, że stylistka pomogła mi zatuszować ślady łez i podpuchnięte oczy. 
Ochroniarz nalegał, abyśmy po wylądowaniu od razu pojechali do mojego domu, jednak nie przystałam na tę propozycję, ostatecznie miałam jeszcze coś do powiedzenia. Fani zawsze potrafili poprawić mi humor, mimo iż nadal byłam w kiepskim nastroju, na dodatek czułam się zupełnie wypompowana z wszelkiej energii. Nie miałam pojęcia, że kilka uronionych łez może tak zaważyć na moim zdrowiu fizycznym i psychicznym.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie obwiniałam Justina. W zupełności go rozumiałam, pewnie też bym podjęła taką decyzje. Jednak to nie zmieniało faktu, że bardzo mi go brakowało.
- Ocaliłaś mi życie! – usłyszałam krzyk któreś z fanek gdzieś ze swojej prawej strony.
Spojrzałam w tamtą stronę. Niska blondynka o niebieskich oczach podskakiwała machając do mnie ręką, którą zrobiły różnego rozmiaru blizny po głębokich nacięciach.
Wyciągnęłam dłoń w jej stronę wyciągając się trochę, ponieważ znajdowała się dosyć daleko. Przywarłam do balustrady licząc, że to wystarczy, na szczęście blondynce udało się zacisnąć swoją drobną dłoń na mojej ręce
 - To ty ocaliłaś moje – odparłam bez wahania spoglądając prosto w jej niebieskie tęczówki.
Dziewczynka pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy ile dla mnie w tym momencie zrobiła.
Cało to zdarzenie trwało może zaledwie kilka sekund, jednak emocje, które mi wtedy towarzyszyły były nie do opisania. Ból, radość, szczęście, strach, gorycz. Chciałam zamienić z nią, choć kilka drobnych słów, jednak ktoś gwałtownie pociągnął mnie do tyłu, nasze dłonie się rozłączyły.
Zachwiałam się nie mogąc złapać równowagi. Upadłabym, gdyby nie czyjaś silna dłoń, która zacisnęła się na moim ramieniu.
- Musimy wracać, zbyt dużo ludzi zbiera się przed budynkiem – poinformował mój ochroniarz kierując mnie w stronę wyjścia.
- W porządku – odparłam rozczarowana i posłałam ostatnie stęsknione spojrzenie w stronę grupki swoich fanów.
~*~
Zatrzasnęłam za sobą drzwi do domu opierając się o nie placami. Zsunęłam ze stup szpilki rzucając je w kąt. Podniosłam głowę napotykając karcące spojrzenie swojej rodzicielki.
- Przepraszam, jestem wykończona – odparłam zrezygnowana wzdychając ciężko.
- Dzisiaj mogę ci podarować, ze względu na okoliczności, idź na górę, przygotuję ci coś dobrego – uśmiechnęła się pocieszająco.
Odwzajemniłam jej uśmiech i uścisnęłam ją serdecznie.
- Kocham cię mamo – powiedziałam na dobranoc i ruszyłam na górę.
Schody zdawały się być niewyobrażalnie długie, wlokłam się po nich niczym wół z trudem stawiając kolejny krok. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie założę tych niewygodnych szpilek.
Droga do pokoju zdawała się trwać wieki, choć w rzeczywistości zajęła mi zaledwie kilka minut.
Wykończona dzisiejszym męczącym, a zarazem na swój sposób udanym dniem nacisnęłam na klamkę chcąc jak najszybciej wziąć ciepłą kąpiel i znaleźć się w swoim łóżku.
Drzwi powoli się uchyliła a ja… nie wierzyłam w to, co widzę! Cały pokój usłany był bukietami czerwonych róż.
Zamrugałam kilkakrotnie chcąc się upewnić, czy wzrok mnie nie myli. Zrobiłam niepewny krok do przodu obawiając się, że jeśli przekroczę próg ten cudowny widok zniknie jak bańka mydlana.
Położyłam stopę na miękkim tapczanie i odczekałam kilka sekund.  Zagryzłam nerwowo dolną wargę i westchnęłam z zachwytu.
- Justin, jesteś niesamowity – wyszeptałam sama do siebie.
Podeszłam do jednego z bukietów i odkleiłam karteczkę, która została do niego przyczepiona.
„ Dwadzieścia siedem bukietów róż, bo dokładnie tyle dni nie widziałem mojej ukochanej – Justin” 

~*~
Nasza związek nie był idealny, napotykał na swojej drodze mnóstwo przeszkód, od błahych, jak zupełny brak wolnego czasu do tych większych, jak pogróżki fanek, które ostrzegały, że są gotowe odebrać mi życie w imię miłości do Justina. Jednak życie nigdy nie będzie perfekcyjne. Ja i Justin także, a nasz związek ma mnóstwo wad i niezatkanych szczelin, które mogą spowodować nieuchronną powódź w naszym życiu. Nie warto dążyć do perfekcji, ani do potencjalnego szczęścia, bowiem oba pojęcia są niezwykle ulotne. Jednak nikt nie powiedział, że z maleńkich przebłysków dobrych chwil nie można uczynić szczęśliwej całość. Nie gońmy za szczęściem, po prostu  rozejrzyjmy się dookoła i nauczmy się je dostrzegać, wtedy wszystko będzie łatwiejsze, prostsze… lepsze. 
~*~ 

Chciałam spróbować czegoś nowego i postanowiłam napisać o Jelenie ; )
Nie jestem do końca usatysfakcjonowana tym partem, ale ostateczną opinię wolałabym pozostawić Wam
Przypominam, jeśli chcecie być informowani, zapraszam do zakładki " informuj mnie", która znajduje się pod nagłówkiem. Przy okazji uzupełniłam także " Szept Autorki" jeśli macie ochotę przeczytać, to zapraszam serdecznie ;)
 I hope you like it ! <3 

Love you
Kar

12 komentarzy:

  1. ojej to jest piękne !!!
    Ja chce dalej ! <3

    @alexxys96

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz naprawdę niesamowity talent < 3
    Zazdroszczę!
    Proszę pisz więcej o Jelenie

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze muszę przyznać,że jak zobaczyłam,że o Jelenie to tak hmmmmmm. No dobra,coś innego. Przeczytałam. Teraz mam zupełnie inny stosunek do tej pary. Dziękuję. Part śliczny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojj.. uwielbiam ten blog!!! <333
    Szczerze, to też nie przepadam za Jeleną, a teraz pokazałas na ich przykładzie prawdziwą miłośc. Jesteś świetna. dziękuję <3
    I uwielbiam to, bo jest tu zbieranina różnych tematów ważnych dla nas wszystkich, a poruszanych jakby z innej strony, dzięki czemu temat miłości, u ciebie nie jest taki oklepany i choć jest znany nam wszystkim, to z Twoimi tekstami jakby poznajemy go na nowo, inaczej. Jestes genialna, nic dodać nic ująć :)
    Warto czekac na tak dobre teksty.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest to pierwszy wytwór pisarski z Bieberem w roli głównej, który przeczytałam, więc czuj się zaszczycona #lol :D
    Historia dosyć lekka, kawałek reali związków w show-biznesie. Moją uwagę zwrócił jednak przede wszystkim ostatni akapit, który jest zaopatrzony w bogate przemyślenia i piękne porównania. Potrafisz wyciągnąć z fabuły puentę i fantatycznie ją przedstawić. Masz przed sobą wspaniałą przyszłość, tak tylko mówię :)
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy wiesz, ale ten part zmienił mój cały wieczór. Dzisiejszy dzień był trochę dobijający jednak dzięki tobie już tak nie jest. Nie zdołam wyrazić w słowach jak bardzo mi się podoba. Z resztą... znasz moje zdanie, masz po prostu wielki talent. Jedni rodzą się z talentem do śpiewania, drudzy potrafią niesamowicie tańczyć, inni zaś są świetnymi aktorami, a ty... Ty urodziłaś się z talentem do pisania :)Od dzisiaj jestem twoją fanką, poważnie. Z resztą samo pisanie z tobą potwierdza fakt iż jesteś bardzo, ale to bardzo miłą i wrażliwą osobą ( to taka nasza wspólna cecha, tak mi się przynajmniej wydaje że jestem miła xd ). Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania. Serdecznie pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest najpiękniejszy jednopart, jaki kiedykolwiek miałam okazję przeczytać! Chciałabym Ci podziękować za niego, bo dzięki niemu zmieniłam stosunek do Seleny i utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że Jelena jest jedną z najwspanialszych par, które miałam okazje poznać!
    Karrr, wyrazy szacunku, pokłony dla Ciebie i brawa na stojąco!!! Jesteś niesamowita w tym co robisz i nie rezygnuj z pisania - bo to jest naprawdę piękny dar!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię Seleny ale mimo to przełamałam się i przeczytałam. Jestem zachwycona i wzruszona. Naprawdę - genialnie! ;')

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. pierwszy raz coś takiego czytałam, myslałam, że to bd coś innego. Mimo wszystko bardzo mi się podobało. Uwielbiam Jelenę a ten 'jednopart' był naprawdę dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam, że tak późno, ale jakoś.. nie wiem. Czas gna jak oszalały.
    Jednopart jak zwykle cudowny. Pełen "tego czegoś". Gomez i Bieber? Osobiście za nimi nie przepadam, ale to tylko moja, nic nieznacząca opinia.
    Perspektywa Sel jest niesamowita, taka prawdziwa i poruszająca. Czytając to, czułam się jakbym naprawdę czytała jej pamiętnik.
    Masz naprawdę wielki taleny, potrafisz czarować słowem, przekazywać innym to co siedzi Ci w głowie w sposób bezbłędny. To jest niesamowite.
    Pozdrawiam i czekam na następny jednopart! xxxx

    [http://xeverlastinglovex.blogspot.co.uk/]

    OdpowiedzUsuń
  12. O MÓJ BOŻE! te jest cudowne! strasznie, ale to strasznie mi się podoba! *_*
    nigdy, nie czytałam tak cudownego jednoparta o Jelenie *_*
    boże, dziewczyno piszesz cudownie!!!!! ♥♥
    masz talent. <3
    życzę, weny i czekam na kolejny. :D ♥

    OdpowiedzUsuń