„ Skarbie, wiem, że miłość nie jest łatwa,
ale jestem pewien, że warto spróbować „ – Justin Bieber
ale jestem pewien, że warto spróbować „ – Justin Bieber
~*~
- Kto powiedział, że nie jesteś piękna? Kto tak powiedział? – Wyśpiewałam ostatnie słowa swojej piosenki zacierając z zaróżowionych policzków kilka słonych łez, które pozostawiły na mojej skórze morką stróżkę.
- Kto powiedział, że nie jesteś piękna? Kto tak powiedział? – Wyśpiewałam ostatnie słowa swojej piosenki zacierając z zaróżowionych policzków kilka słonych łez, które pozostawiły na mojej skórze morką stróżkę.
Wzięłam
głęboki oddech i wykrzyczałam do mikrofonu słowa podziękowania przerywając, co
kilka sekund, aby zaczerpnąć powietrza do płuc. Czułam jak stróżka potu spływa
po mojej skroni, a serce uwięzione w klatce piersiowej nie przestaje walić jak
oszalałe. Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że ono biło dla nich. Dla
moich fanów.
Przymknęłam
powieki czując, że łzy na nowo napływają mi do oczu.
- Dziękuję,
kocham was! - wyszeptałam po raz kolejny słysząc, że okrzyki radości i
wzruszenia nasilają się z każdą sekundą i z każdą kolejną łzą spływającą po
moich policzkach.
Uśmiechnęłam
się najpiękniej jak potrafiłam machając do tłumu fanek, nie mogąc przy tym
ukryć wzruszenia. Tak wiele im zawdzięczałam.
- Dziękuję
za siłę, którą mi dajecie, mam nadzieję, że wy również ją ze mnie czerpiecie! –
powiedziałam na zakończenie pochylając się nieco, aby uścisnąć dłonie swoich
aniołów.
Tłum fanek
podskakiwał wymachując rękami w moją stronę. Tak bardzo żałowałam, że nie mogę
uściskać każdej z nich i powiedzieć z osobna jak wiele dla mnie znaczy.
- Dziękuję –
powiedziałam z uśmiechem chwytając dłoń drobnej brunetki.
Dziewczynka
uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Oddaliłam się od niej kierując się w stronę wyjścia.
Oddaliłam się od niej kierując się w stronę wyjścia.
Przybiłam
piątkę pięcioletniej dziewczynce w dwóch kucykach, zaraz po tym mała krzyknęła,
że mnie kocha. Chciałam powiedzieć, że ja również bardzo ją kocham, ale było
już za późno zniknęłam za ciemną kotarą, a wokół mnie momentalnie pojawili się
moi bliscy.
Poczułam na
ramieniu dłoń swojej stylistki, która prowadziła mnie do garderoby.
Z każdym krokiem
krzyki cichły, aż w końcu zupełnie przestałam je słyszeć.
Idąc
korytarzem wytarłam jeszcze mokre policzki chcąc zmyć smugi łez, które na nich
pozostały.
Chciałam do
nich wrócić, wrócić do fanów i rzucić się w ich tłum, uścisnąć ich, zaśpiewać
kolejną piosenkę, tak bardzo chciałam dać im jeszcze więcej siły, którą mi
przekazali.
- Dobra
robota – usłyszałam za plecami.
- Dzięki – szepnęłam
i uśmiechnęłam się blado.
Pchnęłam
drzwi swojej garderoby uchylając je lekko.
Odwróciłam się na chwilę chcąc powiedzieć kilka słów do swojej niezastąpionej
ekipy, jednak głos zabrała moja rodzicielka.
- Jestem z
Ciebie taka dumna kochanie – usłyszałam z jej ust.
- Dzięki mam…
- nie pozwoliła mi dokończyć, bo przytuliła mnie do siebie gwałtownie – Kocham cię
– szepnęłam do jej ucha.
- Ja ciebie
też córciu – odparła po chwili.
Czułam jak
gładzi dłonią moje plecy, i moczy swoimi łzami moje nagie ramię.
- Mamo! – jęknęłam
odsuwając się gwałtownie – Obiecałaś – popatrzyłam na nią srogim wzrokiem
przypominając sobie, kiedy kilka tygodni temu cała zapłakana pociągając nosem
obiecała, że już nigdy nie będzie płakać po moim koncercie, mimo iż ja robiłam
to niemal za każdym razem.
-
Przepraszam – mruknęła zmieszana odwracając głowę w drugą stronę – Powinnaś odpocząć,
nie będziemy ci przeszkadzać.
Posłałam jej
uśmiech pełen wdzięczności. Byłam jednocześnie wykończona i niesamowicie
szczęśliwa, czułam się spełniona, ten wspaniały tłum fanów, który zastałam
przed sceną dał mi ogromną siłę udowadniając, że to, co robię ma sens. Nie
poświęcam się na darmo… w końcu każda miłość ma swoje ofiary.
Wszyscy
rozeszli się w swoją stronę, a ja zostałam sama w opustoszałym korytarzu. Przez
chwilę wpatrywałam się z drzwi od garderoby, na których widniało moje imię i
nazwisko. Po kilku minutach uznałam, że
chyba muszę w końcu tam wejść i zacząć się przebierać, skoro za godzinę mieliśmy
wracać do Ameryki. Nie mogłam uwierzyć, że moja trasa tak szybko dobiegła
końca, miałam wrażenie, jakby dopiero się zaczęła.
Drewniane
drzwi zaskrzypiały zaraz po tym, jak przekroczyłam próg,. W dużym,
prostokątnym lustrze ujrzałam swoje odbicie.
Wyglądałam
na szczęśliwą, choć pod maską z makijażu kryło się zmęczenie zmieszane z długo dniowym
oczekiwaniem.
Kochałam
swoich fanów, ale jego również.
Podczas tej
trasy wielokrotnie głowiłam się, czy mój ukochany umiera z tęsknoty tak bardzo
jak ja.
Codzienne
długo godzinne rozmowy i masa napisanych esemesów nie wystarczyły. Czułam się
jakby cząstka mnie pozostała na drugim końcu świata… może tak właśnie było.
…Kiedy
mocowałam się z zamkiem nie mogąc dosięgnąć do tego przeklętego suwaka, który
nieustannie się zacinał usłyszałam dźwięk przychodzącego esemesa. Omal nie
rozdarłam ulubionej sukienki biegnąc do telefonu.
Kilka sekund
przed otwarciem wiadomości czułam, że moje serce na nowo przyśpiesza, ponownie
tłukło się oszalałe z tęsknoty za ukochanym.
„ Nie zdążę
przylecieć w najbliższych dniach do Ameryki, nagrywanie mi się przedłużyło, nie
dam rady nawet na ostatni lot. Przepraszam kochanie, kocham cię i bardzo
tęsknię – Justin „
Nie, nie,
nie to nie może być prawda. Zaczęłam pośpiesznie wystukiwać poszczególne
literki na klawiaturze telefonu nie zważając na fakt, iż łzy uniemożliwiły mi
widoczność. Klikałam przyciski na oślep na zważając na błędy ortograficzne,
które popełniam.
Justin, tak
bardzo chciałabym znaleźć się teraz w twoich ramionach.
Drzwi do
garderoby gwałtownie się otworzyły. Uniosłam głowę spoglądając w stronę wejścia
zapłakanymi oczami.
- Skarbie,
co się stało? – usłyszałam głos mamy, która w mgnieniu oka znalazła się tuż
przy mnie tuląc mnie do swojej piersi.
Pozwoliłam
jej się przytulić napawając się słodkim zapachem jej ukochanych perfum.
- Tak bardzo
chciałabym go w końcu zobaczyć – powiedziałam łamiącym się głosem pokazując jej
ekran swojej komórki.
~*~
-Myślę, że ta wersja
jest najlepsza – usłyszałam entuzjastyczny głos, który rozbrzmiał gdzieś koło
mojego prawego ucha.
Kiwałem się
w rytm muzyki zupełnie się na niej nie skupiając. Dręczyły mnie zbyt namolne
wyrzuty sumienia.
- Justin! Justiiiin
!
Ktoś uderzył
mnie w ramię w prawe ramie. Syknąłem i złapałem się za bolące miejsce odwracając
głowę w stronę mojego „ napastnika”
- Nie
musiałeś – mruknąłem oburzony – przecież doskonale cię słyszałem.
- Z
pewnością właśnie z tego powodu nie odpowiadałeś przez te kilka minut –
stwierdził Scooter spoglądając na mnie z politowaniem.
Odwróciłem
głowę w drugą stronę nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia.
Zastukałem
palcami w drewniany blat i pokiwałem głową wsłuchując się w muzykę, która
sączyła się z głośników.
- Tak, to
zdecydowanie najlepsza wersja – przyznałem rację swojemu menagerowi –
Popracujemy jeszcze nad kilkoma niedociągnięciami i myślę, że dzisiaj będziemy
mieli gotowy kolejny kawałek.
Utwór się
skończył. W pokoju zapadła błoga cisza. Żaden z nas nie odezwał się słowem nie chcąc
jej przerywać. Oboje nad czymś intensywnie myśleliśmy, przypuszczałem nawet, że
na ten sam temat.
- Justin to
twoja praca – odezwał się w końcu łagodnym głosem.
- Wiem to –
odparłem próbując powstrzymać wybuch goryczy, który kumulował się we mnie od
samego rana – Nie chcę nikogo zawieźć, wiem, że nagrywam płytę i powinienem się
na niej skupić, ale przecież nie mogę wyłączyć swoich emocji, nie mogę na ten
czas przestać jej kochać i tak po prostu przestać o niej myśleć. Jest dla mnie
ważna, zrozum.
- Heej –
szepnął przejęty wstając z krzesła i delikatnie poklepał mnie po ramieniu –
Wiem, że ją kochasz, wiem, też, że to była trudna decyzja, ale robisz do dla swoich
Beliebrs, nie zapominaj o tym.
- Wybieranie
między Beliebers, a osobą, która liczy się dla ciebie równie mocno, co oni jest
trudny – stwierdziłem wpatrując się w niewidzialny punkt przede mną - A najgorsze
jest to, że bez względu na to, kogo wybiorę i tak będę miał wyrzuty sumienia –
mruknąłem niepocieszony.
- Justin…
- Tak, wiem,
to moja praca! – przerwałem mu wstając gwałtownie – Kocham moje Beliebers i
Sel, ale czasami jest trudno, miłość nie jest prosta, nigdy nie będzie, ale w
porządku cieszę się, że mam przy sobie swoich fanów i tak wspaniałą dziewczynę.
Jestem dużym chłopcem, nie musisz mi już tłumaczyć, że czasami trzeba z czegoś
rezygnować, żeby coś zyskać.
Westchnąłem
przeciągle.
- Jestem z
ciebie niesamowicie dumny – odparł obdarowując mnie wesołym uśmiechem.
- Nagrajmy
to w końcu – stwierdziłem zacierając ręce i otworzyłem drzwi do pokoju nagrań.
~*~
Na lotnisku
czekał na mnie wyjątkowo duży tłum. Fani wykrzykiwali moje imię, piszczeli ze
szczęścia, niektórzy uronili także kilka łez.
Częstowałam
ich promiennym uśmiechem składając kilka autografów.
Byłam
wdzięczna, że stylistka pomogła mi zatuszować ślady łez i podpuchnięte oczy.
Ochroniarz
nalegał, abyśmy po wylądowaniu od razu pojechali do mojego domu, jednak nie
przystałam na tę propozycję, ostatecznie miałam jeszcze coś do powiedzenia. Fani
zawsze potrafili poprawić mi humor, mimo iż nadal byłam w kiepskim nastroju, na
dodatek czułam się zupełnie wypompowana z wszelkiej energii. Nie miałam
pojęcia, że kilka uronionych łez może tak zaważyć na moim zdrowiu fizycznym i
psychicznym.
Nie zrozumcie
mnie źle. Nie obwiniałam Justina. W zupełności go rozumiałam, pewnie też bym
podjęła taką decyzje. Jednak to nie zmieniało faktu, że bardzo mi go brakowało.
- Ocaliłaś
mi życie! – usłyszałam krzyk któreś z fanek gdzieś ze swojej prawej strony.
Spojrzałam w
tamtą stronę. Niska blondynka o niebieskich oczach podskakiwała machając do mnie
ręką, którą zrobiły różnego rozmiaru blizny po głębokich nacięciach.
Wyciągnęłam
dłoń w jej stronę wyciągając się trochę, ponieważ znajdowała się dosyć daleko.
Przywarłam do balustrady licząc, że to wystarczy, na szczęście blondynce udało
się zacisnąć swoją drobną dłoń na mojej ręce
- To ty ocaliłaś moje – odparłam bez wahania
spoglądając prosto w jej niebieskie tęczówki.
Dziewczynka
pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy ile dla mnie w tym momencie zrobiła.
Cało to
zdarzenie trwało może zaledwie kilka sekund, jednak emocje, które mi wtedy
towarzyszyły były nie do opisania. Ból, radość, szczęście, strach, gorycz. Chciałam zamienić z nią, choć kilka drobnych słów, jednak ktoś
gwałtownie pociągnął mnie do tyłu, nasze dłonie się rozłączyły.
Zachwiałam się
nie mogąc złapać równowagi. Upadłabym, gdyby nie czyjaś silna dłoń, która zacisnęła
się na moim ramieniu.
- Musimy
wracać, zbyt dużo ludzi zbiera się przed budynkiem – poinformował mój ochroniarz
kierując mnie w stronę wyjścia.
- W porządku
– odparłam rozczarowana i posłałam ostatnie stęsknione spojrzenie w stronę
grupki swoich fanów.
~*~
Zatrzasnęłam
za sobą drzwi do domu opierając się o nie placami. Zsunęłam ze stup szpilki
rzucając je w kąt. Podniosłam głowę napotykając karcące spojrzenie swojej
rodzicielki.
-
Przepraszam, jestem wykończona – odparłam zrezygnowana wzdychając ciężko.
- Dzisiaj
mogę ci podarować, ze względu na okoliczności, idź na górę, przygotuję ci coś
dobrego – uśmiechnęła się pocieszająco.
Odwzajemniłam
jej uśmiech i uścisnęłam ją serdecznie.
- Kocham cię
mamo – powiedziałam na dobranoc i ruszyłam na górę.
Schody
zdawały się być niewyobrażalnie długie, wlokłam się po nich niczym wół z trudem
stawiając kolejny krok. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie założę tych
niewygodnych szpilek.
Droga do
pokoju zdawała się trwać wieki, choć w rzeczywistości zajęła mi zaledwie kilka
minut.
Wykończona dzisiejszym
męczącym, a zarazem na swój sposób udanym dniem nacisnęłam na klamkę chcąc jak
najszybciej wziąć ciepłą kąpiel i znaleźć się w swoim łóżku.
Drzwi powoli
się uchyliła a ja… nie wierzyłam w to, co widzę! Cały pokój usłany był
bukietami czerwonych róż.
Zamrugałam
kilkakrotnie chcąc się upewnić, czy wzrok mnie nie myli. Zrobiłam niepewny krok
do przodu obawiając się, że jeśli przekroczę próg ten cudowny widok zniknie jak
bańka mydlana.
Położyłam
stopę na miękkim tapczanie i odczekałam kilka sekund. Zagryzłam nerwowo dolną wargę i westchnęłam z
zachwytu.
- Justin,
jesteś niesamowity – wyszeptałam sama do siebie.
Podeszłam do
jednego z bukietów i odkleiłam karteczkę, która została do niego przyczepiona.
„
Dwadzieścia siedem bukietów róż, bo dokładnie tyle dni nie widziałem mojej
ukochanej – Justin”
~*~
Nasza
związek nie był idealny, napotykał na swojej drodze mnóstwo przeszkód, od błahych,
jak zupełny brak wolnego czasu do tych większych, jak pogróżki fanek, które
ostrzegały, że są gotowe odebrać mi życie w imię miłości do Justina. Jednak
życie nigdy nie będzie perfekcyjne. Ja i Justin także, a nasz związek ma
mnóstwo wad i niezatkanych szczelin, które mogą spowodować nieuchronną powódź w
naszym życiu. Nie warto dążyć do perfekcji, ani do potencjalnego szczęścia,
bowiem oba pojęcia są niezwykle ulotne. Jednak nikt nie powiedział, że z
maleńkich przebłysków dobrych chwil nie można uczynić szczęśliwej całość. Nie
gońmy za szczęściem, po prostu
rozejrzyjmy się dookoła i nauczmy się je dostrzegać, wtedy wszystko
będzie łatwiejsze, prostsze… lepsze.
~*~
Chciałam spróbować czegoś nowego i postanowiłam napisać o Jelenie ; )
Nie jestem do końca usatysfakcjonowana tym partem, ale ostateczną opinię wolałabym pozostawić Wam
Przypominam, jeśli chcecie być informowani, zapraszam do zakładki " informuj mnie", która znajduje się pod nagłówkiem. Przy okazji uzupełniłam także " Szept Autorki" jeśli macie ochotę przeczytać, to zapraszam serdecznie ;)
I hope you like it ! <3
Love you
Kar
ojej to jest piękne !!!
OdpowiedzUsuńJa chce dalej ! <3
@alexxys96
Masz naprawdę niesamowity talent < 3
OdpowiedzUsuńZazdroszczę!
Proszę pisz więcej o Jelenie
Szczerze muszę przyznać,że jak zobaczyłam,że o Jelenie to tak hmmmmmm. No dobra,coś innego. Przeczytałam. Teraz mam zupełnie inny stosunek do tej pary. Dziękuję. Part śliczny :)
OdpowiedzUsuńOjj.. uwielbiam ten blog!!! <333
OdpowiedzUsuńSzczerze, to też nie przepadam za Jeleną, a teraz pokazałas na ich przykładzie prawdziwą miłośc. Jesteś świetna. dziękuję <3
I uwielbiam to, bo jest tu zbieranina różnych tematów ważnych dla nas wszystkich, a poruszanych jakby z innej strony, dzięki czemu temat miłości, u ciebie nie jest taki oklepany i choć jest znany nam wszystkim, to z Twoimi tekstami jakby poznajemy go na nowo, inaczej. Jestes genialna, nic dodać nic ująć :)
Warto czekac na tak dobre teksty.
Pozdrawiam ;)
Jest to pierwszy wytwór pisarski z Bieberem w roli głównej, który przeczytałam, więc czuj się zaszczycona #lol :D
OdpowiedzUsuńHistoria dosyć lekka, kawałek reali związków w show-biznesie. Moją uwagę zwrócił jednak przede wszystkim ostatni akapit, który jest zaopatrzony w bogate przemyślenia i piękne porównania. Potrafisz wyciągnąć z fabuły puentę i fantatycznie ją przedstawić. Masz przed sobą wspaniałą przyszłość, tak tylko mówię :)
Pozdrawiam x
Nie wiem czy wiesz, ale ten part zmienił mój cały wieczór. Dzisiejszy dzień był trochę dobijający jednak dzięki tobie już tak nie jest. Nie zdołam wyrazić w słowach jak bardzo mi się podoba. Z resztą... znasz moje zdanie, masz po prostu wielki talent. Jedni rodzą się z talentem do śpiewania, drudzy potrafią niesamowicie tańczyć, inni zaś są świetnymi aktorami, a ty... Ty urodziłaś się z talentem do pisania :)Od dzisiaj jestem twoją fanką, poważnie. Z resztą samo pisanie z tobą potwierdza fakt iż jesteś bardzo, ale to bardzo miłą i wrażliwą osobą ( to taka nasza wspólna cecha, tak mi się przynajmniej wydaje że jestem miła xd ). Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania. Serdecznie pozdrawiam. <3
OdpowiedzUsuńTo jest najpiękniejszy jednopart, jaki kiedykolwiek miałam okazję przeczytać! Chciałabym Ci podziękować za niego, bo dzięki niemu zmieniłam stosunek do Seleny i utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że Jelena jest jedną z najwspanialszych par, które miałam okazje poznać!
OdpowiedzUsuńKarrr, wyrazy szacunku, pokłony dla Ciebie i brawa na stojąco!!! Jesteś niesamowita w tym co robisz i nie rezygnuj z pisania - bo to jest naprawdę piękny dar!
Nie lubię Seleny ale mimo to przełamałam się i przeczytałam. Jestem zachwycona i wzruszona. Naprawdę - genialnie! ;')
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńpierwszy raz coś takiego czytałam, myslałam, że to bd coś innego. Mimo wszystko bardzo mi się podobało. Uwielbiam Jelenę a ten 'jednopart' był naprawdę dobry :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale jakoś.. nie wiem. Czas gna jak oszalały.
OdpowiedzUsuńJednopart jak zwykle cudowny. Pełen "tego czegoś". Gomez i Bieber? Osobiście za nimi nie przepadam, ale to tylko moja, nic nieznacząca opinia.
Perspektywa Sel jest niesamowita, taka prawdziwa i poruszająca. Czytając to, czułam się jakbym naprawdę czytała jej pamiętnik.
Masz naprawdę wielki taleny, potrafisz czarować słowem, przekazywać innym to co siedzi Ci w głowie w sposób bezbłędny. To jest niesamowite.
Pozdrawiam i czekam na następny jednopart! xxxx
[http://xeverlastinglovex.blogspot.co.uk/]
O MÓJ BOŻE! te jest cudowne! strasznie, ale to strasznie mi się podoba! *_*
OdpowiedzUsuńnigdy, nie czytałam tak cudownego jednoparta o Jelenie *_*
boże, dziewczyno piszesz cudownie!!!!! ♥♥
masz talent. <3
życzę, weny i czekam na kolejny. :D ♥