- Nie rozmawiałam z nim przez trzy dni, trzy rozumiesz? Nie odezwałam się nawet słowem, gdy mijaliśmy się na szkolnym korytarzu- Hannah trajkotała jak oszalała prowadząc swój jakże interesujący monolog, podczas, gdy Annie puszczając jej słowa mimo uszu zawzięcie wertowała szafkę w poszukiwaniu swojego zeszytu od biologii.
- Oh, mam
cię – mruknęła wreszcie nurkując do środka, aby dostać dłonią zielono-niebieski
zeszyt z nadrukowanym zdjęciem ryby.
-…
powiedział, że mnie przeprasza i, że nie wyobraża sobie życia beze mnie, omal
nie popłakał na tym przystanku, nie miałam pojęcia jak się zachować, słowo daję!
– ciemnowłosa wyłapała ostatnie słowa blondynki nadal podtrzymując, że uważnie
jej słucha.
- Ach, tak?
– mruknęła cicho wrzucając zeszyt do plecaka, po czym pośpiesznie uniosła wzrok
napotykając drobną postać Hannah– O co wy tak właściwie się pokłóciliście? – spytała
w końcu unosząc prawą brew ku górze. Wcześniej nie przyznała się przyjaciółce, że
akurat ta istotna wiadomość umknęła jej uwadze, kiedy potok posklejanych słów
wylewał się z ust złotowłosej.
- Twierdzi, że
jestem o niego chorobliwie zazdrosna i robi ze mnie idiotkę przed swoimi znajomymi
- wyżaliła się wzdychając ciężko – Poza tym, tylko wtedy, gdy się godzimy mogę
od niego usłyszeć, że mnie kocha, na co dzień nigdy mi tego nie uświadamia.
Annie odruchowo
zarzuciła włosy do tyłu karcąc się w myśli.Odkąd skróciła je
do ramion nie było potrzeby odgarniania niesfornych kosmyków do tyłu, ponieważ
krótkie włosy w niczym jej nie przeszkadzały, jednak dziewczyna nie potrafiła
wyzbyć się dawnego nawyku.
- Przecież
wiesz, że mu na tobie zależy – odparła pośpiesznie zamykając drzwiczki szafki,
czemu towarzyszyło charakterystyczne, szalenie irytujące skrzypnięcie.
Ciemnowłosa
zmarszczyła nos, czerwona szafka jako jedyna wydawała nieprzyjemne odgłosy już
od pierwszej klasy liceum, dlaczego nie mogli w końcu naoliwić zawiasów?!
- Skoro mnie
kocha niech mi to okazuje! – burknęła poirytowana krzyżując ręce na piersi
Ciemnowłosa
zarzuciła plecak na ramię przeczesując włosy dłonią.
- Wiesz…
niektórzy ludzie po prostu nie potrafią okazywać swoich uczuć – przypomniała
przyjaciółce odwracając się do niej bokiem.
W odpowiedzi
usłyszała pogardliwe prychnięcie.
- W takich
razie ma problem! – stwierdziła brutalnie nie zdając sobie sprawy, że Annie
zaszyje te słowa w zakamarkach swojej podświadomości, aby przy kolejnej
ciężkiej chwili cisnąć nimi w swoją schorowaną duszę. Chciała się po prostu
dobić, pozbawisz wszelkiej nadziei. Poddała się już dawno i nie potrafiła dłużej
walczyć, już nie…
- Tak… chyba
rzeczywiście ma problem – szepnęła zmieszana próbując ukryć cień smutku, który
niekontrolowanie wdarł się na jej nieskazitelnie gładką buzię psując obraz
szczęśliwej nastolatki.
Dziewczyna wsunęła
kosmyk włosów za ucho odwracając się twarzą do przyjaciółki.
- Annie? - usłyszała
po chwili obdarowując jasnowłosą pełnią swojego czekoladowego spojrzenia.
- Tak?
- Czy ty
ścięłaś włosy? – wypaliła nagle marszcząc przy tym czoło.
Annie wstrzymała
oddech próbując opanować rozchwiane myśli. Była na skraju wyczerpania zarówno
fizycznego jak i psychicznego. Potrzebowała kogoś, kto podałby jej pomocną dłoń,
wciągnął z powrotem na ziemię, aby wreszcie mogła poczuć przyjemny grząski
grunt, lecz zamiast tego otrzymywała kolejną lawinę problemów i poszarganych myśli,
które całą swoją siłą przytłaczały jej drobne, schorowane ciałko. Tak bardzo
pragnęła być zauważona, potrzebowała jedynie cieniutkiego skrawka nadziei na
przetrwanie, a zamiast tego otrzymywała oschłą obojętność i mroźną ignorancję.
- Skróciłam
je tydzień temu Hannah – odparła w końcu posyłając jej nieszczery uśmiech, po
czym wzruszyła beznamiętnie drobnymi ramionkami, udając, że nic się nie stało.
Między
przyjaciółkami zapadła niezręczna cisza przerwana jedynie cichym westchnieniem
ciemnookiej, która w uzmysłowiła sobie, że przyjaciółka, nie rzuci choćby
luźnego,, do twarzy ci w nowej fryzurze”. Nie mogła ona oczekiwać żadnego
pochlebnego słowa, bowiem Hannah nie była typem dziewczyny, które robiły tak
drobne, niemalże niezauważalne rzeczy, tylko po to, aby dać bliźniemu do
zrozumienia, że nie może się poddać, jeszcze nie teraz.
- Spotkamy
się dzisiaj? – zagadnęła w końcu słysząc dzwonek rozbrzmiewający echem po
wąskim korytarzu.
- Nie mogę, idę na imprezę do Amy – odpowiedziała spokojnie podnosząc swój plecak
z podłogi.
Ciemnowłosa
wbiła wzrok w ciemną plamę, która szpeciła śnieżnobiałe szkolne kafelki. Jej
oczom ukazał się obraz uroczej Bety, która rozlała swoją kawę popchana przez starszego
kolegę, co wywołało grymas na jej buzi. Annie doskonale pamiętała to zdarzenie,
które miało miejsce dzisiaj na długiej przerwie.
- W porządku
– odparła zrezygnowana nie patrząc na swoją rozmówczynię.
Kolejna
impreza u Amy, na którą nie została zaproszona, co czynił ją typowym wyrzutkiem
społecznym.
- Spotkamy się
za tydzień – powiedziała beztrosko i bez słowa pożegnania pognała w stronę swojego
chłopaka. Ciemnowłosa przez chwilę zastanawiała się, czy Hannah miała
świadomość, że właśnie przegapiła ich ostatnie pożegnanie… drugiej szansy nie
będzie.
~*~
- Uważaj jak
łazisz! – usłyszała zdezorientowana nie mając pojęcia o co chodzi, chciała się odwrócić,
aby sprawdzić kto skierował do niej te słowa, jednak nim udało jej się to zrobić ktoś
z całej siły popchnął ją na twardą ścianę znajdującą się naprzeciwko gabinetu biologicznego,
który właśnie opuszczała.
Annie
uderzyła klatką piersiową o chłodne mury opierając na nich drobne dłonie.
Zamrugała zaszokowana próbując napełnić swoje płuca tlenem, którego tak bardzo
łaknęły. Jej niewinna buzia przybrała purpurowy kolor, gdy po upływie kilkunastu
sekund nadal nie była zdolna do zaczerpnięcia choć odrobiny powietrza.
Ciemnowłosa
przyklęknęła bezwładnie oglądając plecy swojego napastnika, który rozbawiony
całym zajściem gnał teraz przez szkolny korytarz. Mimo iż, nie widziała jego
buzi była pewna, że jego twarz krzyczy,, poddaj się!”.
Głośny świst
rozniósł się echem w jej głowie, gdy w końcu udało jej się wziąć głęboki wdech.
Była przerażona, zdezorientowana, spłoszona, czuła się zaszczuta i niezdolna do
kontrataku. Przegrała…kolejny raz przegrała.
~*~
Hannah zaklęła
zirytowana, gdy po piątym sygnale Annie wciąż nie podnosiła słuchawki. Była w
szampańskim humorze, gdy na imprezie Amy Mat- jej chłopak w końcu obiecał jej, że
przestanie podrywać wszystko co się rusza.Wesoły uśmiech nie schodził z jej drobnej twarzy, do czego przyczynił się
także alkohol krążący w jej żyłach.
Niezrezygnowana
po raz piętnasty dzisiejszego wieczoru wybrała numer przyjaciółki pośpiesznie przykładając
telefon do ucha. Po trzecim sygnale wreszcie usłyszała melodyjny głos po
drugiej stronie.
- Annie! – pisnęła
niczym pięciolatka próbując jeszcze raz odtworzyć barwę głosu, która przed
chwilą rozbrzmiała słuchawce jej telefonu.
- Nie ma
Annie – odpowiedział nieznajomy głos.
Alkohol
spowolnił działanie szarych komórek złotowłosej, dlatego dopiero po dłuższej
chwili dotarło do niej, że rozmawia z matką dziewczyny.
- Oh, może
ją pani poprosić? – wybełkotała niewyraźnie opierając dłoń na oparciu ławki.
- Annie
popełniła samobójstwo dzisiejszego popołudnia.
Głośny pisk,
rozsadzał głowę Hannah. Wrzasnęła przerażona rzucając telefon na betonowy chodnik.
Pośpiesznie przycisnęła dłonie do uszu, ale dźwięk tylko przybierał na sile. Ospale
wdrapała się na ławkę podkulając nogi pod samą brodę i jeszcze mocniej zatykając
uszy. Po chwili zacisnęła także powieki, jakby to miało zagłuszyć wszelkie myśli,
które z sekundy na sekundę coraz bardziej rozsadzamy jej głowę. Przez chwilę
miała wrażenie, że ktoś oplótł dłonie wokół jej gardła uniemożliwiając jej
oddychanie, dusiła się nie potrafiąc złapać oddechu, jednak z czasem wszystko
ustało, a Hannah była jak dziecko… małe dziecko, które nie potrafiło pogodzić się
z myślą, że ktoś bliski jego sercu odszedł już na zawsze.
Pół godziny później
Matty znalazł dziewczynę, leżącą w pozycji embrionalnej i bezwiednie kiwającą
się na zimnej ławce. Była przemarznięta, zapłakana i zupełnie nieświadoma, tak,
jakby ktoś zresetował jej umysł wymazując z niego wszelkie wspomnienia.
Jeden uśmiech, jedno słowo, przecież tylko
tyle było potrzeba, aby uratować życie niewinnej Annie.
~*~
Limit na narzekanie wykorzystałam już na twitterze, wiec nie mogę się z wami podzielić krytyczną opinią na temat jedno-parta ;<
Powyższy tekst dedykuje Malince, która pewnie nieświadomie dała mi motywację do jego napisania ;*
Mam nadzieję,że jedno-part spodoba wam się choć odrobinę bardziej niż mnie. Jestem bardzo ciekawa waszych opinii dlatego proszę o komentarze ; )
Przy okazji zainteresowanych zapraszam na mojego nowego bloga BE MY HOPE
Przy okazji zainteresowanych zapraszam na mojego nowego bloga BE MY HOPE
- Kar
Jestem w tym zakochana, prześwietne Car! Wszystko się trzyma kupy i nie wiem jak w ogóle możesz na to narzekać! Jest perfekcyjne, prawdziwe, zwięzłe i poprawne. IDEALNE :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację, kocham Cię mocno.
xxx
Jest cudowny ! Jestem zdania maliny nie rozumiem jak ty możesz narzekać ! Wszystko jest doskonałe :)
OdpowiedzUsuń-Kinia
Jest cudownie <3. Naprawdę bardzo mi się podoba, w sumie tak jak każda Twoja praca. Wygląd też jest niesamowity.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
piękny szablon...po pierwsze
OdpowiedzUsuńNIE MAM SŁÓW..
to uczucie, gdy dzięki temu co piszesz można na chwilę wyłączyć się z codziennego życia i przeniesć w ten, który tworzysz odczuwając jednocześnie sens przekazu, ale także najmniejsze detale i postawić się na miejcu postaci, czując to, co oni, odczuwając każdy ich gest, każdą myśl, każdą emocję.
Jednym słowem magia <33
pozdrawiam ;)